dowcip po którym nie mogłem sie 10 minut pozbierać

Dawno dawno temu, żył sobie król Artur ze swoją przepiękną żoną. Pewnego dnia musiał on wyjechać, więc postanowił chronić swoją żonę przed napalonymi rycerzami i założył jej pewnego rodzaju pas cnoty- była to mała gilotynka (wiadomo gdzie założona

) Po powrocie król Artur wzywa do siebie po koleji każdego rycerza. Wchodzi 1, król ściąga mu spodnie a tu brak przyrodznia... Rozkazem króla rycerz został rzucony na pożarcie przez smoka. Wchodzi 2- sytuacja sie powtarza, podobnie jak z 3 rycerzem. Na koniec wchodzi ostatni rycerz - Lancelot. Król Artur ściąga mu spodnie, a tu... wszystko na swoim miejscu. Król zaczyna wychwalać swojego rycerza, za jego wierność mianuje go nawet swoim następcą. Lancelot milczał.