Masakra, co dzis przezylem. Bylem 4 dni na wycieczce. Dzis rano budze sie juz w domu u siebie i siedze na kompie. Po jakims czasie pochodzi do mnie babcia z jakas 4ka w siatce (:)) i do mnie, ze znalazla to przy lozku jak mnie nie bylo. Pyta sie co to jest

Ja do niej jeszcze trzezwiejacy bez ogrodek (acz pomyslalem, ze pewnie nie skojarzy nazwy) "to jest marihuana, ale nie moja"

Troche jeszcze pogadalismy, kazala mi wrzucic do kibla i nastepnie puscila text "Arek, a to jest herbata czy do fajek czy co"

Heh, po prostu jak w "Chlopaki nie placza"

A najlepsze jest to, ze nie mam pojecia skad to sie wzielo przy moim lozku.