W sobotnie popołudnie dojdzie do kolejnych derbów Merseyside. Kibice już chcą zobaczyć swoje kluby powracające na zwycięzką ścieżke, bo póki co ani Liverpool ani Everton nie mogą pochwalić się dobrymi występami w lidze.
Zacznijmy jedak od formy obydwu zespołów. The Reds nie do końca odkupili winy po dwóch ligowych porażkach z rzędu, wygrywając dopiero w rzutach karnych z Middlesbrough, natomiast Everton odpadł w dość bolesny sposób z Carling Cup przegrywając ze Sweansa. Jednak to piłkarze Brendana Rodgersa będą bardziej zmęczeni po swoim długim i trudnym pojedynku. Rzuty karne pokazały jedynie, że nie tylko Gerrard potrafi je wyśmienicie egzekwować. Jest to jednak chyba jedyna dobra informacja odnośnie gospodarzy.
Forma Liverpoolu w lidze rozczarowuje od samego początku. Po pięciu kolejkach The Reds zajmują dziesiąte miejsce w tabeli, mając dwa zwycięstwa oraz aż trzy porażki. Trzynasty Everton gra jednak jeszcze gorzej i w ciagu pięciu pierwszych spotkań, potrafił tylko raz zgarnąć komplet punktów. Jak widać, obie drużyny prezentują mniej więcej równą formę i dla jednej jak i drugiej, te derby mogą być punktem zwrtonym w walce o trofea. Przeszkodzić w tym może jednak zmęczenie oraz kontuzje.
Sterling rozegrał całe spotkanie, Sturridge jest ciągle niewiadomą a środek obrony ciągle kuleje. Po drugiej stronie barykady mamy jednak równie poważne problemy. Coleman oraz Pienaar walczą z czasem. Arouna Koune nawet jakby znalazł się w kadrze, to prędzej zasiądzie na ławce rezerwowych niż pojawi się na murawie od pierwszych minut. Dodatkowo Liverpool ciągle musi martwić się o słabszą dyspozycje Mignoleta, który będzie miał świetną okazję do pokazania się z jak najlepszej strony. W zeszłym sezonie (Godison Park) wyciągał piłkę z siatki aż trzykrotnie. Na szczęście na Anfield zachował czyste konto, a kibice zapewne pamiętają do tej pory dominacje Liverpoolu. Cztery bramki strzelone w derbowym meczu napędziły stadion do niesamowitej wrzawy a całe spotkanie należało wyłącznie do jednej drużyny.