U mnie z kolei podobnie jak u podstawka i chciałbym móc czuć wypalenie czy brak motywacji, niestety mam aż za nadto. Dalej coś doskwiera przez co podświadomie odciążam kolano a to z kolei powoduje przeciążenia w drugiej nodze (powraca ból piszczela - na razie stosuje rozciąganie, masaż i rozciąganie).
Dobrze pewnie się nie skończy ale nie potrafię usiedzieć w miejscu, nie jestem cierpliwy
Polecam zobaczyć w całości:
...skąd ja znam niektóre ćwiczenia, którymi niestety mimo braku chęci dalej muszę się katować, zamiast czerpać przyjemność z tego co najbardziej lubię
Jak komuś nie chce się wyjść na trening to niech pomyśli sobie, że ma możliwość biegania bez bólu i niech spina cztery litery i do roboty
Jak to mówią, nie ma złych warunków, są tylko słabe charaktery.
Patrząc na wagę podstawka 65kg przy 178cm i porównując do moich prawie 85kg 185cm zastanawiam się ile musiałbym zjechać, aby osiągnąć optymalną wagę. Tylko jakoś nie wyobrażam sobie ważyć np. 75, bo wyglądałbym już zupełnie jak patyk.
Za 5 tygodni główny start z celem złamania 40 minut, który będzie jednak mega trudny do osiągnięcia(może nawet niewykonalny). Jeszcze teraz ponad tydzień przerwy w treningach.
Platini
Porucznik
Meldunek: 15/04/2005
Postów: 32699
Skąd: Pers Y Siro Sun Camp
Dobrze McK, tylko trzeba zauważyć, że moje starty główne to nie jesień a pierwsza część roku Wypalony nie jestem, chcę jeszcze coś z tego co jest zrobić, zobaczymy ile się uda. Na krótkich dystansach się nie skupię - to totalnie nie dla mnie Najbliższy start mam .. za dwa tygodnie Zapisałem się na tą połówkę dawno temu, nie liczyłem że przytrafi się kontuzja. Pobiegnę treningowo, przecież nic z tego nie zrobię. Najważniejszy start w maju. Czy do tego czasu jestem w stanie mieć mega formę? Wątpię. Więc właśnie - sezon praktycznie poszedł w zapomnienie. Choć z drugiej strony V dobrze pisze jacy z nas zawodnicy
radeke wspomniał o ważnej kwestii - niby jeszcze lekko odczuwam to kolano, ale sam się łapię wielokrotnie na tym jak je odciążam, głupie to ale umysłu nie oszukasz.
Jeszcze zdanie na temat treningu - dla mnie też nie jest problemem wyjść potruchtać niezależnie od pogody jak to się ma u podstawka. Wiele zależy od podejścia, tłumaczenia sobie że tak trzeba i tyle, że na tym zyskamy.
Szereg czynników wpływających na możliwości - skąd ja znam weekendy, przemęczenie innymi sprawami.. Fajnie byłoby zostawić szereg czynności gdzieś daleko za nami ale często niestety się nie da.
ciesze sie Platini, ze w Twoim przypadku to nie wypalenie choc nie odnosilem sie do Twojego konkretnego przypadku, tylko raczej powodowany kategorycznoscia stwierdzenia o sezonie spisanym na straty i swoim wlasnym wczesniejszym doswiadczeniem na tym polu
z wypaleniem sprawa jest bardziej skomplikowana, bo moze dotknac kazdego niezaleznie od tego czy robi 100km/mies czy 500. i nie ma to nic wspolnego z niechecia do wyjscia na trening przy pieskiej pogodzie bo to tylko zwykle wygodnictwo/lenistwo a problem rozwiazuje nadejscie slonecznej pogody. wypalenie jest spowodowane tym, ze w dluzszym okresie nie jestesmy w stanie osiagnac wyznaczonego sobie celu ewentualnie nie widzimy zadnego progresu w kierunku tego celu i w efekcie tracimy wiare w sens calego przedsiewziecia. oprocz kontuzji i przerwie w treningach moze byc to tez spowodowane przez wspomniane przez Ciebie czynniki pozasportowe typu nawal obowiazkow, stres (np. w pracy) czy wspomniana przez Vendette niepelna regeneracja spowodowana inna aktywnoscia fizyczna czy zwyklym brakiem snu. jesli do tego realizujemy jakis plan treningowy i mamy problemy z wykonaniem jego zalozen, stres sie poteguje i pogarsza sprawe. dlatego nie warto 'wkladac wszystkich jaj do jednego koszyka' i bazowac na jednym celu na sezon, tylko oprocz glownego celu wyznaczyc sobie poboczne (np inny dystans, inny sport, najlepiej taki ktory wspomaga osiagniecie tego glownego celu), ktore jesli bedziemy w stanie osiagnac pomoga utrzymac motywacje na odpowiednim poziomie i dostarcza tak potrzebnej 'nagrody' alternatywym rozwiazaniem jest jak tez wspomnieliscie calkowicie zdjac z siebie presje i stres zwiazany z wynikiem sportowym i zaczac biegac po prostu 'dla przyjemnosci' przynajmniej przez jakis czas do momentu kiedy powroci chec do rywalizacji z innymi. ja niestety jak juz wspomnialem juz tam bylem, doswiadczylem i nikomu nie zycze podobnych doswiadczen, bo wytlumaczenie sobie pewnych rzeczy i ustawienie wszystkiego do porzadku zajelo mi prawie 3 miesiace. kosztowalo mnie to ze dwie klotnie z zona i otarte pachwiny, ale grunt, ze sie udalo
co do tego czy jestesmy zawodnikami to dopoki startujemy w zawodach to jestesmy (moze slabymi, moze dobrymi ale jestesmy)
22 marca w Brzeszczach odbyła się IV edycja biegu o dźwięcznej nazwie "Bieg o Złote Gacie". Ileż to razy w dzieciństwie, na boisku szkolnym <miejsce gdzie po zajęciach szkolnych spędzano czas wolny> człowiek słyszał słowa "... przecież nie gramy o złote gacie". Aż tu po x latach udało się powalczyć o tego Graala, o którym wiele słyszano, ale mało kto go widział.
Bieg odbył się na dystansie 10km. Na starcie prócz biegaczy (~300) stanęli również tzw. kijkowcy (~100). Trasa prowadziła obrzeżami miasta, ale start i meta usytuowane były w samym "centrum". O pejzażach na dystansie nie będę się za bardzo wypowiadał, gdyż z każdym biegiem dochodzę do wniosku, że mimo ambitnych planów to widoki podziwiam tylko przed wystrzałem startera, bo potem cel jest już tylko jeden. Trasa wiodła asfaltowymi, jak i gruntowymi ulicami, przebiegała wśród jezior/stawów, także miłośnicy przyrody mogli być zadowoleni. Na 5km i w okolicach 7km "wolontarialne" dzieci raczyły biegaczy wodą, a na mecie oprócz pamiątkowych gaciokształtnych medali, na wszystkich czekała grochówka i jabłko. Wszystko to w cenie 25zł, a dla spóźnialsko-niezdecydowanych 35zł. Główną atrakcją pakietu startowego była jednak wyjściowa koszulka. Największą niespodzianką zawodów była... pogoda. W skrócie: każdemu kto wybiera się w wakacje nad polskie morze życzyłbym takiej pogody na cały okres pobytu.
Jeśli chodzi o samą walkę z czasem to jestem całkiem zadowolony. Po sygnale startowym nic nie było w stanie mnie zatrzymać. Nawet, gdy po 1km usłyszałem w słuchawkach miłym głosem, że pierwszy km przebyłem w czasie 3:43 to nie zwolniłem. Dopiero drugie ostrzeżenie poskutkowało. 1km we wspomnianym tempie, 2km w 3:56min/km… Wtedy to przypomniałem sobie radę Anny J., że "Nic nie może wiecznie trwać" i zwolniłem. Na 3km do 4:17, a kolejne przebyłem już niczym wytrawny biegacz w równym tempie 4:30 (+/- 3sek.). Samotny finisz nie wzbudził żadnej rywalizacji, ale przynajmniej sprawił, że spokojnie zostałem wyczytany przez spikerkę i przy salwie braw wbiegłem na metę . Życiówki (41:52) co prawda nie pobiłem, ale wyjątkowo nie było to moim celem. Czas 42:50 mieści się w górnej części zakładanego przedziału, także jest OK. Prawdziwe wyzwanie dopiero 30 marca, czyli Półmaraton Żywiecki.
ArtekPotito GRILL MASTER
Meldunek: 04/01/2007
Postów: 12060
Skąd: Polska
Pany prośba bo kiedyś musiała mnie dopaść kontuzja (pewnie dlatego, że wybrałem trasę tylko po asfalcie) mimo mojego żółwiego tempa.
Mianowicie, nie stanąłem krzywo ani nic, ale im dłużej biegłem tym ból się nasilał i nie dałem rady dobiec do końca. Boli w śródstopiu od podeszwy jak przenoszę ciężar na tę nogę i promieniuje do kostki. Nie boli jak chodzę na pięcie i prawie nie boli jak na palcach, tylko jak na całej stopie.
Ktoś wie co to może być? Przejdzie samo? Jak długa przerwa potrzebna?
Ja miałem ból w pięcie, miesiąc przerwy miałem. Smaruj jakimś samorowidłem i masuj stopę, do tego pomocz w ciepłej wodzie z octem. Do tego kupiłem nowe buty z mocną amortyzacją, dziś po tym śladu już nie ma. Jak boli to nie biegaj, wymasuj aż przestanie.
Super Trewor Za szybko rozpoczales ale tak to juz bywa, że przy adrenalinie towarzyszącej zawodom ciezko odczuc wlasciwe tempo od razu po starcie. Tylko że roznica tego początkowego do tego po zwolenieniu moim zdaniem zbyt duza ale to szczegol. Tak czy siak wielkie gratulacje
Artek: typowa kontuzja biegaczy. Na szczescie to nic powaznego. Mi pomaga tygodniowa przerwa + masaz piłeczką tenisową. A wiecej info znajdziesz tutaj: http://bieganie.pl/?show=1&cat=3&id=1279 Zdrowia!
Pany prośba bo kiedyś musiała mnie dopaść kontuzja (pewnie dlatego, że wybrałem trasę tylko po asfalcie) mimo mojego żółwiego tempa.
Mianowicie, nie stanąłem krzywo ani nic, ale im dłużej biegłem tym ból się nasilał i nie dałem rady dobiec do końca. Boli w śródstopiu od podeszwy jak przenoszę ciężar na tę nogę i promieniuje do kostki. Nie boli jak chodzę na pięcie i prawie nie boli jak na palcach, tylko jak na całej stopie.
Ktoś wie co to może być? Przejdzie samo? Jak długa przerwa potrzebna?
mnie stopa też daje się we znaki... w zasadzie "z niczego" boli mnie już od kilku miechów mogę chodzić i nawet biegać - ból odczuwam dopiero po zakończeniu biegania - i boli w momencie gdy w jakikolwiek sposób napinam stopę lub wykonuję ruchy rotacyjne... usg i rtg nie wykazały kompletnie nic... za 2 tyg ma wizytę u fizjoterapeuty (zleconą przez ortopedę) ale w międzyczasie chcę się wybrać jeszcze na jakiś porządny masaż - nie wiem na jaki się zdecydować, czy to ma być masaż zwykły, sportowy czy może tajski
ArtekPotito GRILL MASTER
Meldunek: 04/01/2007
Postów: 12060
Skąd: Polska
poczytałem trochę i raczej pewne jest, że kontuzja zrobiła mi się od nieprawidłowej mechaniki biegania i nadmiernej supinacji
już po napisaniu tu posta dotarłem, że boli wyraźnie na zewnątrz stopy i tylko przy przechodzeniu z palców na piętę (lub odwrotnie) lub chodzeniu
dodatkowo pomagają mi maści przeciwbólowe, ból jest dużo mniejszy, problem w tym, że pomaga krótkotrwale, po czasie ból wraca z tym samym natężeniem
martwi mnie, że nic się nie poprawia, a nie wyobrażam sobie przerwy dłuższej niż kilka dni (zwłaszcza od tenisa ) i w związku z tym pytanie: jak to leczyć?
lupus
antimadrista
Meldunek: 06/01/2005
Postów: 26258
Skąd: Fenway Park, Boston, MA
Originally Posted By: fechnerinho
Jakoś w styczniu rozpoczęły się u mnie delikatne problemy z bólem w okolicach bioder.
Byles z tym u fizjo? Jesli nie polecam sie przejsc, tez mialem problemy z biodrami, ale nie od biegania. ALe bylo je czuc po kazdym dluzszym treningu, w zasadzie wszystyko powyzej 10 km. Im dluzszy tym po zakonczeniu treningu bol wiekszy.
fechu
I love mecz.pl
Meldunek: 12/03/2003
Postów: 51174
Skąd: ze wsi
Originally Posted By: lupus
Originally Posted By: fechnerinho
Jakoś w styczniu rozpoczęły się u mnie delikatne problemy z bólem w okolicach bioder.
Byles z tym u fizjo? Jesli nie polecam sie przejsc, tez mialem problemy z biodrami, ale nie od biegania. ALe bylo je czuc po kazdym dluzszym treningu, w zasadzie wszystyko powyzej 10 km. Im dluzszy tym po zakonczeniu treningu bol wiekszy.
Nie byłem. Napisz co ci powiedział, a zaoszczędzę czas i pieniądze
lupus
antimadrista
Meldunek: 06/01/2005
Postów: 26258
Skąd: Fenway Park, Boston, MA
Ja mam od dziecka problem z mobilnoscia bioder. Ale jakies 2 latatemu w okolicach lata, zaczelo mi to dosc mocno dolegac, choc ja sadzilem, ze to dupnelo mi cos w dolnej czesci plecow. Objawiało sie to tym, ze kazdy cięzar powyzej 40 kg wypadal mi z rąk, a bieg im dluzszy tym gorszy, czuc bylo bol w biodrze po jednej stronie. A po treningu jeszcze gorzej. Ale ja tak nawet przebieglem polowke w pazdzierniku, po zawodach kulejac do auta
Poszedlem do fizjo, poleconego przez znajomych, gosc byl z kadra paraolimpijczykow w Pekinie, wiec jakis tam papier ma. 3 wizyty, postrzelal mna, polamal itp itd i przeszlo. Wg niego wszystko promieniowalo od biodra.
Problem z mobilnoscia bioder bede mial zawsze, ale bol ustapil. Przejdz sie na wizyte, znajomi z pewnoscia kogos Ci poleca. Szkoda sie meczyc tak jak ja, na zasadzie, z czasem przejdzie.
fechu
I love mecz.pl
Meldunek: 12/03/2003
Postów: 51174
Skąd: ze wsi
Dzięki lupus za opinię
Jak zmniejszyłem kilometraż to od razu jest poprawa, wczoraj pełen dystans, co prawda tylko 6,5 km, ale bez żadnych bóli. W weekend machnę 10 albo i lepiej w niedzielę i zobaczymy jak będzie. Jeśli pojawi się znowu to skorzystam z rady.
Chociaż u mnie z pójściem do lekarza to jest tak, że musi mi "urwać" nogę żebym się wybrał
Zacząłeś naprawdę mocno, ze sporym kilometrażem, może ciało się musi dostosować i potrzebuje na to dłuższego okresu. Ja biegam na razie tylko rekreacyjnie, wszystkie moje cele na ten rok schowałem. Poza tym nie chcę za bardzo schodzić z wagi, a to ważne w bieganiu Rower chyba tu się prezentuje o wiele lepiej, bo chyba ciężko tam o kontuzję nie robiąć x tys. km miesięcznie.