ja kiedyś miałem historię z psem
Dzień w dzień biegałem tą samą drogą, od jednej miejscowości do drugiej. O ile w mojej miejscowości często jakieś małe pieski mnie goniły i w ogóle się tym nie przejmowałem, bo byłem przyzwyczajony, o tyle w drugiej nigdy to się nie zdarzyło. Oczywiście do czasu. Jakieś podwórko nie było zamknięte i zaczął mnie gonić spory owczarek (na końcu pętli

). Wiele się nie zastanawiałem i dałem maxa i zacząłem uciekać w stronę zabudowań. Po kilkuset metrach pies dał spokój, ale ja nie miałem powrotu utartą trasą, bo czekał już na drodze. Wobec tego musiałem pobiec naokoło, do tego było to późną jesienią i zaczął padać naprawdę konkretny grad. Nie miałem, gdzie się schować więc biegłem przed siebie trzymając ręce na karku. Inaczej się nie dało, bo grad był spory. Z czasem ustało. Zamiast skończyć trening ok. 8:30, przebrać się i iść do szkoły to byłem w domu ok. 10:00. Zamiast 8km zrobiłem ok. 18km i był to mój najdłuższy i najbardziej ekstemalny bieg w życiu

Ale teraz wiem jedno. Nawet, jak myśli się, że nie ma się już siły i nagle zaczyna gonić Cię pies to wtedy można wydobyć swoje nieodkryte pokłady siły i nie da się tego z niczym porównać. Praktycznie w połowie mocnego treningu byłem w stanie przebiec 400m pewnie ok 56-58sek. czyli tylko trochę gorzej od życiówki