PO meczu z Włochami myślałem, że rozwalimy w tej grupie wszystkich izi. Bułgarzy osłabieni, Argentyna słaba, Kangury i UK - outsiderzy... A tu 2 zwycięstwa i 2 porażki.
Powrót "boskiej" drużyny - bóg jeden wie, co zagrają i jak. A po zwycięstwie w LŚ wyglądało, że nareszcie nasza drużyna pozbyła się tej nieprzewidywalności i można na nich liczyć. Czeka nas niestety zawód na Igrzyskach. Bardzo wątpię w medal - z taką grą kończymy na ćwierćfinale. Brak pewności siebie - kompletnie niezrozumiały, zamiast Australia bać się nas - to nasi się bali.
Coś nie tak z głowami i jak widać trener żaden nie jest w stanie poradzić nic na to...