tak jak obiecalem wstrzymalem sie do konca meczu i teraz napisze co mysle o tym meczu na podstawie tego co widzialem
wiec sam przed meczem postawilem sode bo liczylem ze zmiecie on ferrera z kortu
pierwsza rzecz ktora mnie zaniepokoila to bardzo duza (dziwna dla mnie) radosc sody po wygranym punkcie ktory tak naprawde nic nie znaczyl w gemie - soda chcial kazdemu pokazac jak sie cieszy - aktorstwo slabej klasy

druga sprawa to ten brejk ferrera w 1 secie gdzie soda wyrzucil kilka bardzo latwych pilek
potem przyszedl set drugi gdzie znow widzialem dziwna mega radosc po malo znaczacym punkcie jakby gral w finale i wygral meczballa
tu juz zaczalem kontrowac na 2 seta dla ferrera bo myslalem ze soda mu odda tego brejka co zrobil (probowal ale ferrer to taka piczka ze nie potrafil wykorzystac wiec soda na koniec seta trzasnal 2 asy i czesc)
trzeci set zaczal sie zwyczajnie by nagle przyszlo do gema gdzie soda majac gp wyrzucil 4 razy w taki sposob po ktorym juz bylem na 99,9999% pewny ze mecz odda
dolozylem na ferrera calkiem grubo i mam teraz spory plus
na koniec jeszcze dodam ze w swietle tych wszystkich walkow co sa ostatnio to wcale mnie to co zrobil soda nie dziwi
i nie przekonuje mnie to ze soda ma pusto w glowie bo tyle pilek co wyrzucal (i to z ferrerem lol) to sie nie zdarza jak graja 12letnie dzieci
jasne ze mozna wierzyc w czystosc sportu a szczegolnie tenisa ale ja chyba za duzo walkow widzialem ostatnio i tutaj mysle ze tez soda wcale nie chcial wygrac
dlaczego? to juz jego sprawa