Dawno temu Lord Hill z Sheffield mial swietna klacz. Zaden z koni w krolestwie nie mogl sie z nia rownac. Poza jednym, nalezacym do Lorda Ladbroka z Nottingham. Dlugo dyskutowano o zaletach obu wierzchowcow az w koncu Lord Hill z Sheffield zaproponowal wyscig o pokazna sumke denarow. Lord Ladbroke, jako ze do mieczakow nie nalezal zaklad przyjal. Ustalono date wyscigu, nadchadzace wydarzenie odbilo sie szerokim echem po okolicy totez gawiedz zawitala spora aby obejrzec wyscig. Im blizej sygnalu startera tym bardziej wzrastaly emocje. Przykladem Lordow publicznosc zgromadzona wokol miejsca wyscigu zaczela zawierac miedzy soba zaklady na to ktory z wierzchowcow dobiegnie jako pierwszy do mety. Dzis nikt nie pamieta ktory z Lordow wygral. Nie to jest jednak istotne w tej historii. Wyscigi dostarczyly rozrywki ludziom i wkrotce powszechnie zaczeto je organizowac, a ludnosc zaczela miedzy soba zawierac zaklady.
W pewnym momencie historii pojawil sie pewien Jegomosc, ktory mial pare denarow, glowe na karku, a takze gardlo nie do zdarcia. W dniu wyscigow bral ze soba niewielka skrzynie, stawal na niej na srodku placu i krzyczal do otaczajacego tlumu, ze przyjmuje zaklady. Jako ze oprocz dobrego gardla mial jeszcze glowe do liczb, to ustalal stawki na obie strony w ten sposob aby zawsze cos dla siebie uszczknac. Ludnosc walila do niego spora bo oferowal rowniez zaklady, ktorych z nikim nie sposob bylo sie zalozyc. Na konie, ktore zdawac by sie moglo, przegrac nie mogly. Gawiedz, jak wiadomo, nie wydaje pieniedzy na to co im zysku przyniesc nie moze, totez obstawiala tlumnie. Jako ze nasz Jegomosc prawdopodobienstwo ocenial w miare dobrze, totez skrzynia na ktorej stawal po pewnym czasie zapelnila sie denarami. Czlowiek ow stal sie na tyle zamozny aby otworzyc punkt przyjmowania zakladow w centrum miasteczka, pozniej drugi, trzeci az w kazdym wiekszym miescie na glownej ulicy handlowej gracze maja punkt przyjmowania zakladow. Marza ktora pobieral rzadko byla nizsza niz na 10 cents na denarze, no chyba ze na wspolczesna wersje krykieta zchodzil do 4 centow, ale gawiedz wiedziala ze latwiej sie wzbogacic grajac w popularne bingo (np 6 z 49) niz przewidziec rezultat krykieta za oceanem. Nasz sprytny Jegomosc ze skrzynka, wychodzac naprzeciw oczekiwaniom graczy zaczal organizowac zaklady za pomoca komputera, ktory w tzw. miedzyczasie odkryto. Wraz z rowojem internetu ludzie zakladali sie u niego klikajac myszka, siedzac w wygodnym fotelu, jednym slowem w zaciszu domowego ogniska. NIe zmienialo to jednak faktu ze marza dalej pozostawala taka jaka byla. Dla czesci graczy nie do przeskoczenia, dla tych sprytniejszych stanowila granice zysku, a najsprytniejsi zdawali sobie sprawe ile mogliby zarobic wiecej grajac bez marzy. Jednak z biegem czasu, wraz z nabieraniem doswiadczenia swiadomosc graczy wzrasta, szukaja w sieci lepszych stawek i nie chca juz grac po zlodziejskich kursach. Rozwoj internetu umozliwil jeszcze cos innego, czego Jegomosc ze skrzynka nie przewidzial. Poznanie sie graczy, latwy kontakt, wymiana pogladow. Punkty bukmacherskie kiedys znikna z naszych ulic, nie za sprawa graczy. Coraz czesciej dochodzi do sytuacji, ze jesli ktos chce obstawic zaklad, to bez problemu znajdzie przez siec osobe, ktora zaklad przyjmie. Tak jak przed pierwszymi zawodami wierzchowcow. Wracamy do korzeni.
iwo:
Poprzedni temat
Lista tematów
