Ostatni wiraz...
Pamietam jak dzis final IMSJ w Pile. 1 sierpnia 1998.
Konczyl sie wieczorem, w swiatlach jupiterow.
Chlopaki z Polski nadawali ton. ON i Krzysiu Jablonski. ON zaczal od straty punktu w biegu otwarcia przegrywajac z nadzieja szwedow Andreasem Jonssonem.
Potem byl juz nieuchwytny... Untouchable jak mawiaja Angole.
W swym bialym kevlarze stawal na starcie. Skupienie i strzal. Na 30 m byl juz o dlugosc motoru przed rywalami.
Wygral 4 starty. Tyle samo Krzychu Jablonski.
Baraz.
Stojac tam czulem, ze nie ma na niego sily. Choc "Jablo" prezentowal sie swietnie, podswiadomie nie dawalem mu szans.
Start. Krotka chwila walki do wejscia w luk, a potem juz tylko ON. Dadi, Dadi, Dadi.
Szybki, agresywny, zdecydowany. Pomknal po mistrzostwo swiata.
Chwile potem wielka radosc, wiwaty. Chlopak z Lublina na rekach kolegow z reprezentacji podrzucany do gory. Podium, kwiaty, szampan...
Minelo 6 lat. Tak malo i tak wiele.
JEGO nie ma.
Pozostal smutek, rozpacz, lzy.
DADI, dlaczego?
Wspomnienie z Pily'98 pozostanie jednak w sercu tych, ktorzy tam byli. Dla wielu bedzie tym Mistrzem Swiata zawsze. Nie zapomnimy CIEBIE.
BIAŁA STRZAŁO z Piły... [']