Zapytaj starszych jaka atmosfera panowała kiedys na meczach "Stali".
Ja pamietam potyczki z "Hamburgerem" i "Realem".
Kibice tam przyszli ,a nie bydło.
Pamietam amkwish potyczki mielczan zarówno z HSV jak i Realem i rzeczywiście kibice byli wspaniali.Jednak doskonale pamiętam również, mniej więcej w tym czasie, mecz w Mielcu z naszym sosnowieckim Zagłębiem czego byłem zresztą naocznym świadkiem.Gdzie wtedy byli ci kibice i skąd na stadionie było bydło?
Nie oszukujmy sie amknwish ze kiedys było cacy na naszych stadionach.
Rok 1931 mecz Sosnowca z Wartą - "...Horror zaczął się przed meczem. Kilku kibiców Unii zademonstrowało sędziemu Szerrerowi rzeźnickie noże, w które byli wyposażeni. Można zatem przypuszczać, że sędzia przez cały mecz pamiętał o argumentach kibiców Unii.
Dalsze podwyższenie adrenaliny u kibiców spowodowało rozpoczęcie sprzedaży biletów dopiero na kwadrans przed gwizdkiem sędziego. Biletów sprzedano 800 szt., a widzów było lekko licząc 3 tys. Jak zatem weszło na boisko 2200 ludzi? Otóż, większość z przybyłych na mecz stanowili tacy, z którymi "żaden przyzwoity człowiek w ciemnej ulicy spotkać by się nie chciał". Trudno więc dziwić się, że ówcześni bramkarze wpuszczali ich na boisko bez biletów.
Publika wyła przez cały mecz, ordynarnymi wyzwiskami i przekleństwami terroryzowała sędziego i piłkarzy Warty. Na widowni dochodziło "do bicia nawet po twarzy", a pod koniec spotkania piłkarze zaczęli się niemiłosiernie kosić..."
Rok 1946 - mecz sosnowiczan w Chorzowie - 1 osoba zabita, 60 rannych "...Z Sosnowca pojechało kibicować RKU 15 tys. ludzi. Miejscowych kibiców było ok. 5 tys. Pierwsza połowa meczu toczyła się z lekką przewagą gospodarzy.Niestety, to co się zaczęło dziać wokół boiska, uczyniło z mistrzowskiego spotkania godne ubolewania widowisko. Kibice obu drużyn skoczyli sobie do gardeł, powstał niesamowity tumult, milicja salwami w niebo musiała ratować tłum przed samounicestwieniem.
Graliśmy gorzej od AKS; przegrywaliśmy 0:3 i było to wynikiem wyższej klasy rywali. Nasi kibice nie chcieli tego zrozumieć i szukali winnych wszędzie. Najpierw podpadł im sędzia Ratajczak z Warszawy, potem poszczególni gracze AKS. Na boisko zaczęły lecieć butelki, kamienie, ludziska powyjmowali jakieś lagi i zaczęli się nimi okładać. Na 13 minut przed końcem spotkania kibice wtargnęli na boisko i uprowadzili naszego bramkarza - Benia Maja.
Dalsza gra stała się niemożliwa. Fanatycy Sosnowca liczyli na to, że wina za ten kidnaping spadnie na gospodarzy, ale mu sami wiedzieliśmy, że to właśnie nasi kibice wynieśli Beńka i przerwali mecz. Trudno opisać co siedziało dalej. Arbiter umknął. Funkcjonariusze milicji, nadludzkim wysiłkiem, próbowali opanować sytuację. Kiedy wreszcie dobrą godzinę po meczu zapanował spokój, stadion AKS przedstawiał rozpaczliwy widok. Połamane płoty i żelazne bariery, zrujnowane trybuny.
Kilka dni później, na zalecenie PZPN, nasz mecz został dokończony przy pustych trybunach...:
1947 r - doszło na ulicach Sosnowca do gigantycznych awantur w wyniku których kilka osób zginęło że o dziesiatkach pobitych nie wspomnę.
1962r Zagłębie-Olympiakos - cyt "...zamroczony alkoholem chuligan, niezadowolony z postawy drużyny gości, a jeszcze bardziej chyba z wyniku spotkania, postanowił wyładować swoją złość. Nie zastanowiwszy się nad skutkami swojego czynu, zaatakował piłkarzy Olympiakosu butelką, opróżnioną co dopiero z wódki. Całe szczęście, że uderzenie wymierzone w Greków, okazało się niecelne..."
1963r - cyt ".....Nie tak dawno rozmawialiśmy na ten temat z jednym z bardziej poważnych działaczy partyjnych. Wyraził wówczas przekonanie, że nie będzie chyba w przyszłości zabierał na mecze ligowe synów, gdyż nie chce dopuścić do ich deprawacji. Istotnie, uszy nieraz puchną od epitetów jakich używają kibice. Nie tylko starsi wiekiem, ale i młodzież!
Pijaństwo na obiektach sportowych przybrało równie niepokojące rozmiary. Po meczu ligowym Zagłębie – Odra widzieliśmy osobnika zamroczonego do tego stopnia, że nie wiedział, jaki był... końcowy wynik spotkania. I wypadałoby w tym miejscu zapytać, po co taki pseudokibic przychodzi w ogóle na stadion?
Jak to jest w ogóle możliwe, by na stadionach miały miejsce wybryki tępione w innych miejscach publicznych z całą surowością?
Ano dzieje się tak dlatego, że na chuliganów i pijaków rezydujących na obiektach sportowych, patrzy się nie wiadomo dlaczego inaczej. Mierzy się ich niesłusznie inną miarką. Łagodniej, z większa tolerancją..."
1970 r Zagłebie-Górnik - "...Stadion zaczął wrzeć. Trybunę od murawy nie oddzielało żadne ogrodzenie. Był, zachowany jeszcze do dziś, niewielki, półmetrowej wysokości murek, ale nie była to żadna przeszkoda. Kibice zaczęli biegać po boisku zupełnie bezkarnie, bo na stadionie oprócz porządkowych i ormowców nie było milicji. Jeden z widzów wszedł na murawę z bukietem kwiatów, podszedł do Andrzeja Jarosika i usiłował mu je wręczyć. W tym czasie na murawie kopano piłkę. Sędzia przestał panować nad sytuacją, piłkarze udawali, że grają, ale jakimś cudem mecz nie został przerwany.
Po gwizdku kończącym mecz, prawie cała publika ruszyła z widowni w kierunku domu klubowego, odległego od murawy o jakieś 200 metrów. Przy wyzwiskach i kociej muzyce kibiców tworzących szpaler, sędziowie szli do szatni. Kilka tysięcy ludzi nie rozeszło się, ale stało pod budynkiem i skandowało niewybredne hasła. W pewnym momencie tłum zamarł. Z drogi łączącej stadion z autostradą dochodził ostry dźwięk syren milicyjnych. To nadjeżdżały samochody ze „szkółki milicyjnej” w Milowicach..."Po tym meczu pojawiła sie na stadionie w Sosnowcu na dlugie lata ,wysoko stalowa siatka....
Lata 70- te i 80-te to wiele bijatyk i awantur na sosnowieckim podwórku,że wspomne tylko zamieszki w meczu ze Slaskiem,Zawiszą, Górnikiem czy Ruchem.
W Polsce najglosniejsze zadymy w tym czasie to :przed i po meczu finalu PP w Czestochowie ,kilku zabitych i kilkudziesieciu rannych oraz kolosalna zadyma na murawie łodzkiego Widzewa w meczu z Legią.
Nie sposób wspomnieć wszytskich awantur bo bylo tego w owym czasie setki , nie wmawiajmy więc amkwish młodszym kibicom że nasze stadiony były spokojne.Mało tego,wydaje mi się ze tego typu incydenty sa coraz rzadsze.
Patrząc z perspektywy kibica Zagłebia Sosnowiec smialo moge stwierdzic iz obecnie na naszym stadionie jest o wiele bezpieczniej i kulturalniej niz mialo to miejsce przed laty.Wydaje mi sie iz zmierzamy w dobrym kierunku i niech tu przykładem będzie np poznański Lech.
A grupka idiotów ze stolicy na pewno tego trendu nie zmieni.
p/s
cytaty pochodzą z ówczesnej prasy