Ja miałem taką akcję kilka lat temu. Po maturze praktycznie trzy miesiące imprezowałem. W końcu przyszedł październik. Pierwsze zajęcia z WFu. Koleś kazał nam siąść na wiosła (symulator, nie wiem jak to się dokładnie nazywa). Po pięciu minutach mnie zamroczyło, o spawaniu nie wspominając. Ale później było już tylko lepiej

A jeszcze w liceum, to na każdych biegach na dłuższe dystanse zdarzało się, że ktoś lądował za drzewem, najczęściej palacze. Ja lubiłem biegać, więc nie miałem takich przygód
