Na statku stary bosman zaciaga sie fajka. Podchodzi do niego marynarz:
- Panie bosmanie, uzywamy tego samego tytoniu, a jednak aromat panskiej fajki jest o niebo lepszy od mojego. Niech Pan zdradzi, jak pan to robi?
Bosman na to:
- Ha, chlopcze, mam na to pewien stary sposób: do tytoniu dodaje zawsze pare wlosów lonowych mlodej dziewczyny...
Zawineli do portu, po powrocie na poklad marynarz podchodzi do bosmana, wrecza mu fajke mówiac:
- No, niech pan teraz spróbuje, zrobilem jak pan radzil! Bosman wciaga dym, rozsmakowuje sie nim przez chwile i wypuszcza majestatycznie przez nos:
- Za blisko dupy rwiesz

Poszedł ksiądz na targ kupić coś do jedzenia bo miał mieć w parafii wizytację biskupa i biskup miał zostać na kolację.
Podszedł do gościa z rybami i mówi:
- O jaka piękna, duża ryba!
Sprzedawca na to:
- Pięknego skur*wiela złapałem - co?
Ksiądz się obruszył:
- Panie, ja wszystko rozumiem - piękna duża ryba, ale żeby
zaraz przy księdzu takie epitety - wstyd!
Sprzedawca wyjaśnia:
- *** to jest nazwa tej ryby, tak
samo jak płotka, okoń czy pstrąg.
- Aaa no to w porządku. Poproszę tego skur*wiela. Przygotuję
go na kolację z biskupem.
Przychodzi ksiądz na parafię pokazuje rybę siotrze zakonnej.
Zakonnica:
- O jaka piękna duża ryba.
A ksiądz na to:
- Ł****iela kupiłem co?
Zakonnica:
- Ale co ksiądz - takie słownictwo?
*** - tak
jak inne płoć czy szczupak.
- Aaaa - to rozumiem.
Ksiądz polecił zakonnicy żeby ta przygotowała skur*wiela na
kolację z biskupem.
Stoi zakonnica w kuchni, skrobie rybę a tu wchodzi kucharka.
- O jaka piękna duża ryba - mówi kucharka.
Siostra na to:
- ****iel - prawda?
Ależ co siostra? Nie poznaję! - obrusza się kucharka
A siostra, że to ta ryba się nazywa skur*wiel - tak jak inne
się nazywają karp czy lin.
Siostra kazała przygotować skur*wiela na kolację z biskupem.
Wieczorem przyjeżda Biskup - siada przy stole z księdzem i
zakonnicą.
Kucharka wnosi główne danie - rybę.
Ksiądz biskup:
- Jaka piękna duża ryba!
Na to proboszcz:
To Ja tego sku*rwiela znalazłem i kupiłem.
Odzywa się zakonnica:
- A Ja tego skur*wiela skrobałam.
Na to włącza się kucharka:
- A Ja tego skur*wiela usmażyłam i przyrządziłam.
Ksiądz biskup uśmiechnął sie, wyjął z torby litr wódki i
mówi:
- Kur*wa, widzę, że tu sami swoi!
