Przegiąłeś Pierniczek...
Tylko po co im te prace domowe? Ok utrwalają wiedzę...ale po co utrwalać wiedzę, która jest nieprzydatna? Rozumiem dodawanie, odejmowanie, ortografia, historia polski, geografia polski, anatomia człowieka. Spoko, coś przecież wiedzieć trzeba. Ale na cholere komu budowa ameby, równianie ruchu równi pochyłej, sposoby otrzymywania soli, historia sztuki, plastyka, rytmika, zasada powstawania passatów(ciekawy jestem czy któryś z Was w ogóle bez googli by wiedział co to jest), funkcja logarytmincza, równania trygonometryczne itp. No po co tego uczyć? Ile razy w zyciu wykorzystaliście tą wiedzę, no ile? Nie dość, ze ta wiedza jest zbedna to jeszcze każą ją utrwalać...
Po to się uczyć , żeby każdy mógł sobie wybrać kierunek, w jakim chce się dalej rozwijać (o ile chce, jeśli nie chce, idzie do zawodówki). Jakieś podstawy funkcjonowania świata wg mnie każdy musi znać. Jeśli go nie zainteresują to je zapomina. Normalne.
Po co wbijać ludziom wiedzę, która w życiu można sobie w dupę wsadzić. Zamiast nauczyć ludzi pozytywnego myślenia, zasad wolnego rynku, jak napisać CV, jak napisać list motywacyjny, jak odbyć rozmowę kwalifikacyjną, naukę szybkiego czytania, podstaw ekonomii i wielu o wile bardziej przydatnych rzeczy.
Tego uczą w liceum (kursy szybkiego czytania też są, dla chętnych oczywiście).
Zamiast tego mówią dziecku żeby nauczyło sie rozszerzania ułamka czy żeby potrafiło zaznaczyć liczby na osi liczbowej.
Teraz to o mało nie upadłem. Nie wierzę, że ktoś moze tak myśleć!!! Tak jak z procentami na egzaminie szóstoklasisty - zlikwidowali by były za trudne :brak emotki wyrażającej moje uczucia:
Ułamki się przydają, chociażby w sklepie, a zaznaczanie na osi pomaga przy podstawach ekonomii, o których pisałeś. Jak bez matematyki uczyć się ekonomii?
Pomyślcie twórczo, a nie prezentujecie myślenie "ja odrabiałem prace domowe to gnojki też będą"...
Ja prezentuję myślenie, że te prace, które wykonywałem, jak byłem mały, doceniam dopiero teraz, jak jestem na studiach. Miały ogromny wpływ na mój światopogląd. Też na nie kiedyś flugałem. Teraz szczerze im dziękuję. To one nauczyły mnie myśleć, rozwiązywać problemy czy nawet sklecić poprawnie zdanie po polsku. Lekcje historii dały mi poczucie Polskości, nauczyły mnie kim jestem. Jeszcze długo mógłbym mnożyć przykłady.
inne kraje sie reformują, a u nas nadal nauka wzorowana na komunistycznych sposobach. Statystyczny student Amerykański, który skończy Harvard w USA dostaje pracę na stanowisku kierowniczym lub dyrektorskim; statystyczny student Polski, który skończy UJ jest bezrobotny. Dlaczego? Bo państwa rozwijające się uczą obywateli czegoś dzięki czemu będą przydatni i nie będą musieli wyjeżdzać do Niemiec na truskawki.
System nauczania jest zdecydowanie inny, ale czy gorszy? Jak widzę dorosłych Amerykanów, którzy mają mniejszą wiedzę niż nasi uczniowie gimnazjum (może być gorzej?) to cieszę się, że kończyłem szkołę na "komunistycznych sposobach".
Z jednym muszę się zgodzić. Za mało jest nauczania praktycznego. "Amerykański wzorzec szkolnictwa wyższego jest jedynym, który nadaje się dla dzisiejszego świata. A polega na tym, że uczelnią zarządza się trochę tak, jak przedsiębiorstwem produkcyjnym."
Jednak mnóstwo Polaków po mgr'ach ma super stanowiska i to nie tylko w Polsce.
Zbyt schematycznie do tego podchodzisz. Polska szkoła jest be i już. Akurat poziomem nauczania możemy się chwalić na całym świecie.
PS. Pierniczek, po tym co przeczytałem wydaje mi się, że jeszcze się uczysz. Tak jest?