ja kiedyś jak leciałem z charleroi na Szopena to przez 2 godziny były takie turbulencje że wszyscy bladzi żygali non stop babcie różańce powyciągały sam byłem mega zakakany stewardessy nawet nic nie sprzedawały tak trzesło po wylądowaniu w dorodze do Białego musiałem jebnąć szczeniaczka żeby dojść do siebie było mega jak na radzieckiej karuzeli kiedyś w Grodnie ale to już inna historia