Zaur nie chce rozmawiać o tym, co się wtedy działo. Wystarczy jednak sięgnąć po publikacje na temat najnowszej historii Czeczeni, by uświadomić sobie, jak musiało wyglądać jego dzieciństwo.
Miał pięć lat, gdy 3 stycznia 1995 r. rosyjskie lotnictwo zaatakowało Szali. Celem były: giełda samochodowa, miejski bazar, miejskie targowisko oraz szpital - wszystkie te obiekty łatwo było rozpoznać nawet z powietrza, a szczególnie oba punkty handlowe, gdzie skupiły się tłumy ludzi. Użyto bomb kulkowych, było 55 zabitych i 186 rannych.
Na początku marca 1995 r. rosyjskie lotnictwo ponownie uderzyło na Szali. Celem ponownie była ludność cywilna - atak skupił się na osiedlach mieszkalnych na obrzeżach miasta. W ogóle nie bombardowano obiektów wojskowych i administracyjnych oraz oddziałów czeczeńskich, które znajdowały się w centrum.
Gdy ludność uciekała - była ostrzeliwana. Celem stawały się nawet karetki pogotowia i samochody uchodźców, na których wywieszono białe flagi.
Szali było jednym z kilku miejsc w Czeczenii, gdzie rosyjskie lotnictwo prowadziło naloty nawet wiosną i latem 1996 r. - gdy zaawansowane już były rozmowy pokojowe.
- Niewiele pamiętam z tamtego czasu - zapewnia Sadajew. - Cała moja rodzina pochodzi z Szali, ale mieszkaliśmy już wtedy w Argun, między Szali a Groznym. Oczywiście słyszałem wybuchy, widziałem samoloty, śmigłowce. Widziałem wojsko, broń... Ale nieszczęście mnie ominęło.
i jak dla mnie wlasnie dlatego Zaur gra z numerem 95...