Trochę z innej beczki
"W naszych czasach, pomijając fobię spowodowaną opowieściami o zagrożeniu dziurą ozonową, daje się zauważyć strach przed światłem. Ten strach można zaobserwować tylko w tzw. cywilizowanych, wysoko uprzemysłowionych krajach, wyłącznie wśród gatunku ludzkiego i przejawia się od lat sześćdziesięciu noszeniem ciemnych plastikowych zasłaniaczy, czyli tzw. okularów przeciwsłonecznych. Trudno znaleźć racjonalne uzasadnienie dla konieczności noszenia ciemnych szkiełek na nosie w słoneczne dni. Od tysięcy lat słoneczne dni nie stanowiły dla gatunku ludzkiego żadnej przeszkody, a i dzisiaj w wielu krajach człowiek za ciemnymi szkiełkami wzbudza powszechne zdziwienie, jeśli nie śmiech i politowanie. Nie czas i miejsce na doszukiwanie się przyczyn tej nienaturalnej mody. Można sobie tylko zadać szereg pytań; czy jest to efekt kampanii reklamowych sprytnie przeprowadzonych przez firmy okularnicze, czy też lęk przed spojrzeniem drugiemu człowiekowi prosto w oczy, a może atawistyczny lęk przed “złym" spojrzeniem, czy też tęsknota do ukrycia się w mrok bezpiecznej jaskini. Bez względu na to jaka jest prawdziwa przyczyna tego stanu rzeczy, można śmiało stwierdzić, że jest to objaw i manifestacja powszechnego lęku przed światłem, który można także zauważyć u wielu osób charakteryzujących się grymasami twarzy, przymykaniem powiek, mrużeniem oczu, krótko mówiąc zwiększonym napięciem narządów wzroku. Odzwyczajone od normalnego natężenia światła oczy, reagują w sposób nienaturalny i ulegają napięciu i natężeniu, które jest przyczyną dolegliwości odbieranych przez człowieka jako zły wpływ działania światła słonecznego na oczy.
Historia “Łyska z pokładu Idy" z powieści Gustawa Morcinka, a także jego współtowarzyszy — koni eksploatowanych w kopalniach, bez dostępu do naturalnego światła jest przykładem na to, jak bardzo szkodliwy jest dla wzroku brak światła i niedostateczne oświetlenie. Konie pociągowe nie wychodzące na powierzchnię ziemi po pewnym czasie po prostu traciły wzrok."
BOB FINGERBILD
Samoleczenie wzroku metodą dr Bates’a