"The Celtics were also waiting on Monday for results of a second opinion on the right thumb injury suffered by backup center Glen Davis, who reportedly suffered the injury in an off-court altercation with a former teammate of his Sunday. "It doesn't look good," said a league source. The Celtics were hopeful that Davis hasn't fractured his thumb; if he did, surgery would be required and Davis would likely miss several months, if not the entire season.
Davis, who stepped up his play in last season's playoffs as a starter for the injured Kevin Garnett, re-signed with Boston this summer after failing to get signifcant offers as a restricted free agent. Forward Shelden Williams, a late pickup by the Celtics during the offseason, would take the majority of Davis's" via nba.com
Czyli dzisiaj bez "Big Baby"...potwierdzenie na zawszepopierwsze.bloog.pl
Chodzi mi typo po głowie +6 na C's 1.758 (pinnaccle)...
Propozycja: Poniżej uwydatni się moje laictwo bukmacherskie
CAVS - CELTICS typ1: + 6 C's (1.755, spadł z 1.778) Myślę, że Cavs mogą ostro "skoczyć" do Celtów na samym początku i wyrobić sobie 6-10 pkt. przewagę, którą będą starać się utrzymać do końca meczu. C's będą skutecznie lecz mozolnie odrabiać straty. Mecz bankowo na styku...buzzer-beater...?!
typ2: under 186 Dla obu zespołów priorytetem jest d-fence. Będzie bardzo ciężko o punkty, zarówno z jednej, jak i z drugiej strony. Dużo walki, zero "łatwych punktów", sporo fauli. 1. FT percentege - Cavs 75% vs. C's - 71 %. + hala po stronie Cavs, czyli lepiej "siedzi". LeBron (75%) będzie sporo wjeżdzać pod kosz, a wiadomo że "gwiazdeczce" lubią gwizdać i przymykać oko na mega kroki LBJ'a. Powinien mieć sporo FT w tym meczu. Przewaga na linii po stronie Cavs.
2. Spacing - przewaga po stronie Celtics. Sheed rozciągnie dla Celtów ale Shaq nigdy w życiu nie zdąży na górę, Zydrunas dla Cavs, z tym że Litwin będzie rzucać z ręką KG lub Wallace'a.
3. Historia The Cavaliers have won 11 straight at home over Boston by an average of 12.8 points, with their last loss coming in overtime on Dec. 18, 2004. Overall, the home team has won 16 consecutive games in the series. via ESPN do tego Bronek w ostatnich 7 meczach przeciwko C's 30.3 na 45% skuteczności.
Jednak myślę, że "supporting cast" zawiedzie Cavs. Mo będzie miał problem z szybkimi rękoma Rondo i jego świetną formą. Parker nie będzie mieć dużo siły w ataku, bo będzie się uganiać po skrzydłach w obronie Ray'a. Bronek zagra pewnie na wysokim poziomie, choć mam nadzieje że Pierce będzie go umiejętnie sprowadzał na pomoc KG/Sheeda/Perkinsa. Varejao obsra się po pachy przy nakręconym KG. Perkins ma szybkość i predyspozycje oraz masę by napsuć krwi ociężałemu Shaqowi, choć boję się o jego skłoność do faulowania...
Spotkanie który "na dzień dobry" pokaże who's the Beast of the East.
Lakers - Clippers[u][/u] typ: -10 LA (1.794) Koszykarsko po prostu lepsi. Odpadł Griffin więc deska będzie Bynuma i Odoma. W Clippers musiały popsuć się nastroje przez rzepkę Blake'a. Tak naprawdę składnia mnie jedna rzecz do handi. Lakers muszą pokazać, że są mocni, zaś Artest z Bryantem będą chcieli obwieścić światu, jakie to z nich udane małżeństwo, żeby zakamuflować Mr.Jackyl'a i Mr.Hyde'a, który narazie drzemie w ciele Artesta.
Ja dzisiaj widze Cleveland , jakos na otwarcie przed wlasna publiką sadze ze wygraja, ostatni mecz w preseason z nimi przegrali, ale mysle ze to moze podzialac na nich motywująco, o sile druzyn powszechnie wiadomo, ale celci dzisiaj bez big baby to po 1 , a po 2 celci mają b2b ( jutro mecz z charlotte) co przy ich wieku nie jest bez znaczenia
Drugi typ to Portland , najogólniej można powiedziec ze obie druzyny powinny zmierzac w przeciwnych kierunkach w tym sezonie, a najwazniejszy powód to chec rewanzu za brutalne wybicie z glowy grajkom z portland playoffow wlasnie przez rakiety, drugi powod przemawiajacy za portland to ze nicolas batum dzis nie bedzie nikomu blokowal miejsca na parkiecie
#3480835 - 28/10/200902:06Re: NBA - wiadomości, transfery, komentarze itp. /2/
[Re: thunder7]
Big Ben
Carpal Tunnel
Meldunek: 20/11/2006
Postów: 9985
Skąd: denn Du bist, was Du isst
Originally Posted By: thunder7
ale celci dzisiaj bez big baby to po 1
,
w podkoszowej rotacji jest Perk, KG i Sheed, a to na drewnianego Varejao i dwóch podstarzałych centrów powinno spokojnie wystarczyć
Originally Posted By: thunder7
a po 2 celci mają b2b ( jutro mecz z charlotte) co przy ich wieku nie jest bez znaczenia
i w związku z tym?
o mecz z Bobkami będą się martwić jutro, dziś liczy się tylko i wyłącznie potyczka z Cavs
Jeśli gdzieś ma paść dziś over to najbardziej pasuje mi do tego Dallas. Zarówno Mavs jak i Wizards niechętnie uczęszczali na zajęcia z gry w obronie. Gracze pokroju Kidda , Terry'ego, Barei (kuźva jak to odmienić ) po stronie gospodarzy i Arenas, Butler po stronie gości gwarantują wysokie tempo spotkania.
Co do undera w Cleveland pełna zgoda
PS: proszę by moderator załozył nowy temat NBA 2009/2010 i przeniósł tam ten jak i kilka powyższych postów
#3480915 - 28/10/200902:29Re: NBA - wiadomości, transfery, komentarze itp. /2/
[Re: Big Ben]
Stoin
Profesor
Meldunek: 19/08/2005
Postów: 28891
Skąd: ॐ नमः ...
Originally Posted By: Big Ben
Jeśli gdzieś ma paść dziś over to najbardziej pasuje mi do tego Dallas. Zarówno Mavs jak i Wizards niechętnie uczęszczali na zajęcia z gry w obronie. Gracze pokroju Kidda , Terry'ego, Barei (kuźva jak to odmienić ) po stronie gospodarzy i Arenas, Butler po stronie gości gwarantują wysokie tempo spotkania.
Dla mnie to dzis chyba najpewniejszy typ o ile wytypowanie wyniku w pierwszym meczu sezonu moze byc jakkolwiek pewne
Spotkali sie raz w presezon i bylo bardzo overowo bo 123-115 i trzeba dodać ze skutecznosc nie byla jakos wyjatkowo wysoka bo ok 50% za 2 i 25 i 28 % za 3 czym wiec spowodowany taki wynik ? w/g mnie niska piątka Dallas wymusza taki a nie inny styl gry czyt: szybki do tego sporo zawodnikow dobrze rzucajacych z dystansu brak centrów z prawdziwego zdarzenia Haywood OUT Dampier ... ja cie prosze wiec pod koszami nieco luźniej i co za tym idzie szansa na latwe pkt z pomalowanego
Odnośnie Lakersów to myśle ze warto zauważyć że Gasol "seems unlikely to play in the opener" ,, Clipy co prawda bez griffina jednak ta druzyna ciagle ma spory potencjal
Odnosnie glenna davisa to powiniein miec przydomek big idiot, nie sądze żeby uszło mu to płazem, myśle ze zostanie mu to przekwalifikowane jako misdemeanor behaviour, i skończy jak monta ellis przed rokiem kiedy to sezon się zaczął ale stan konta się nie powiększał...
Początek sezonu to chyba lepiej oglądać niż typować, ale jeśli już nad czymś poważniej się zastanowić to wydaje mi się, ze całkiem fajnie wygląda wygrana Portland z handicapem. Wszyscy się orientujemy jak wygląda teraz skład Houston, to nie ten sam zespól jaki zakończył regular season ze świetnym bilansem. Szczególnie biednie rakiety wyglądają pod koszem. Trudno sobie wyobrazić czy Andersen, Mensah - Bonsu albo Hayes chociaż w połowie zastąpią Yao. Dodatkowy smaczek tego spotkania to wynik pierwszej rundy play - off, czyli eliminacja Trail Blazers przez Houston. Młoda i żądna zemsty ekipa z Portland prowadzona przez Millera powinna rozpocząć ten rok od pewnego zwycięstwa. Długa ławka i uniwersalność Trail Blazers da radę z dość przeciętnym składem Rakiet.
#3481718 - 28/10/200906:04Re: NBA - wiadomości, transfery, komentarze itp. /2/
[Re: _woszczu_]
juancarlos
Carpal Tunnel
Meldunek: 16/04/2007
Postów: 3481
Skąd: Poznan / Paris
Mnie zaden z wystawionych spreadow na poczatek sezonu nie przekonal, wiec skorzystalem z konta w Bet365 i tam pogralem troche bezpieczniejsze opcje. Mianowicie skusilem sie na opcje -4.5 za rowno na POR, LAL jak i na DAL. Razem daje to kurs blisko 2.8, wiec dla zabawy - w koncu to poczatek sezonu, szalec nie bedziemy - moze byc
Blazers u siebie bardzo mocni. A w tym sezonie ich sila powinna byc jeszcze wieksza niz chocby w sezonie poprzednim - w koncu moze to byc zespol, ktory nie bedzie kojarzony jedynie ze swietnym Brandonem Royem... dlugo nic... i lamliwym Odenem. Dla mnie sa "czarnym koniem" tego sezonu, moga namieszac i zajsc na prawde daleko. Za przeciwnikow maja Rockets - co tu pisac - Yao, T-Mac i Scola out. Sila podkoszowa momentalnie bardzo spadla. A za rywali miec beda rozkrecajacego sie Odena, czy LaMarcuda Aldridge'a. Mysle, ze POR spokojnie powinni te 5 'oczek' przeskoczyc nad Rakietami.
Dallas po madrych ruchac w offseason tez beda szukali niespodzianek i chcieli zajsc jak najdalej. Takich przeciwnikow majac Wizards powinni we wlasnej hali pokonywac bez wiekszych problemow - a ci na dodatek dzis bez Jamisona - wielkiej sily ofensywnej tego zespolu - wiec tym bardziej Mavs powinno byc latwiej.
Co do derbow LA, faworytem nie tylko tego meczu, nie tylko RS i nie tylko samej Konferencji Zachodniej, sa i beda Lakers. Dzis co prawda bez Gasola, ale wzmocnieni Artestem i majac na lawce Bynuma, spokojnie sa wciaz bardzo mocni. W Clippers niestety nie zobaczymy oficjalnie debiutujacego w meczu NBA Griffina, ale i tak ten zespol wydaje sie byc lepszy niz w latach poprzednich. Nie raz sprawia jakas niespodzianke, ale nie wierze, by dzis mogli Lakersom zaszkodzic, zas ci powinni ze spokojem tymi 5cioma oczkami ograc rywali zza miedzy.
No własnie Panowie, jak pisze bazyl Wszystkie kwestie związane z typami proszę opisywac w odpowiednim temacie, ktory podal bazyl. Tutaj piszemy tylko o transferach, wiadomościach z parkietu a nie o swoich typach.
Rajon ( dostaję co mecz czapę od Lebrona ) Rondo zostaje w Bostonie! :-D
Kiedy wydawało się, że negocjacje są już martwe i że latem przyszłego roku Rajon Rondo dołączy do grona wolnych agentów "rzutem na taśmę" zarząd klubu i agent zawodnika doszli do porozumienia w sprawie wieloletniej umowy dla podstawowego rozgrywającego Celtów. Według źródeł kontrakt opiewa na ok. $55 mln płatne w pięć sezonów. Co warte podkreślenia to Danny Ainge wykazał dużą wolę porozumienia już teraz. "Zadzwoniłem do Ainge'a by powiedzieć, że wstrzymamy się do wakacji z podpisywaniem. Wtedy on stanął na wysokości zadania i sprostał naszym oczekiwaniom. To bardzo uczciwy kontrakt. Chcieliśmy by był jednym z 5 najlepiej opłacanych rozgrywających w lidze. Z kolei klub dzięki temu ruchowi może pozostać na szczycie." - powiedział Bill Duffy, agent zawodnika.
Dwudziestotrzyletni Rondo został wybrany z 21 numerem draftu 2006 przez Phoenix Suns a potem oddany do Bostonu. Biorąc pod uwagę zaawansowany wiek trzonu zespołu Paul Pierce (32), Kevin Garnett (33), Ray Allen (34), Rasheed Wallace (35) zatrzymanie młodego obrońcy to zabezpieczenie przyszłości klubu. Wiele mówiło się latem na temat odejścia R.R. z Bostonu o jego niedojrzałości do bycia pierwszym rozgrywającym w klubie walczącym o najwyższe cele, o trudnym w prowadzeniu charakterze. Rajon zadał kłam wszystkim krzywdzącym go komentarzom stawiając się na obóz treningowy w wyśmienitej formie świadczącej o solidnie przepracowanych wakacjach. Nie bez znaczenia zapewne był też imponujący początek sezonu w jego wykonaniu. 4 mecze, 4 wygrane Celtów a w każdym z nich Rondo w roli reżysera gry. Jest obecnie drugim asystentem ligi ze średnią 11,8 na mecz. Jest także drugim przechwytującym ze średnią 2,5 na mecz. Gołym okiem widać nieprzeciętny talent zarówno czysto koszykarski jak i ten atletyczny Rajona i mimo, że czasem ponosi go jeszcze młodzieńcza fantazja to spokoju, dyscypliny i opanowania w żadnym wypadku nie można mu odmówić.
Minnesota Timberwolves (24-58) Po tym jak zespół opuścił Kevin McHale, może być tylko lepiej. W tym kierunku zespół prowadzi nowy generalny menadżer, David Kahn, który na „dzień dobry” zrobił porządek w Minnesocie. Przez lato głośno było o transferze hiszpańskiego diamentu, Ricky'ego Rubio, ale na szczęście dla Wolves, młody rozgrywający zostanie na kolejne 2-3 lata w Barcelonie. Świetny ruch, ponieważ Rubio doszlifuje umiejętności i jako pełnowartościowa „jedynka” trafi do NBA i to właśnie do Wolves, ponieważ klub z Minnesoty posiada prawa do 18-letniego Hiszpana. Tak czy owak, pozycja rozgrywającego jest mocno obsadzona, bo z tegorocznego draftu z nr 6 do „Wilków” trafił 20-letni Jonny Flynn, który będzie spędzać sporo minut na parkiecie. Jeden z najbardziej wyróżniających się zawodników uczelni Syracuse, należy do grona drobnych „jedynek”, dysponujących świetnym kozłem, crossoverem i piekielną szybkością. Drugi rozgrywający, to Ramon Sessions, który został pozyskany podczas offseason z Milwaukee Bucks. Nowy „Wilk” to także przyszłościowy i mądrze grający zawodnik, który oprócz skutecznego rzutu z dystansu, lubi postraszyć dynamicznym wjazdem pod kosz. In plus można zaliczyć silną strefę podkoszową z filarami w postaci Kevina Love'a (obecnie kontuzjowany) i Ala Jeffersona. „Big Al” wraca do gry po ciężkiej kontuzji kolana i nie jest on największym i najbardziej atletycznym środkowym ligi, ale jego technika jest wybitna, co uwydatnia się w manewrach podkoszowych. Love i Jefferson potrafią także powalczyć na deskach i całkiem nieźle bronić. Do składu Timberwolves dołączyli: Ryan Hollins (Mavs), Damien Wilkins (Thunder), Wayne Ellington (nr 28 draftu), Oleksiy Pecherov (Wizards), Mark Blount (Heat), Antonio Daniels (Hornets), Ramon Sessions (Bucks), David Green, Jason Hart (Nuggets), Sasha Pavlovic (Suns), Jared Reiner i Mustafa Shakur (rookie). Z Minnesoty odeszli: Mike Miller i Randy Foye (obaj Wizards), Sebastian Telfair, Craig Smith, Mark Madsen (wszyscy Clippers), Etan Thomas i Kevin Ollie (Thunder), Jason Collins (Hawks), Shelden Williams (Celtics), Darius Songaila i Bobby Brown (Hornets), Rodney Carney (76ers) i Chucky Atkins (wykupienie kontraktu). „Wilki” nie mają prawdziwego strzelca, ponieważ do Wizards odszedł Mike Miller, co robi dziurę w składzie. Z zespołu odeszło sporo graczy, z drugiej strony pojawiło się wiele nowych twarzy, co jest dodatkowym utrudnieniem, jeśli idzie o zgranie ekipy. Poskładać do kupy ma to nowy trener Wolves, Kurt Rambis, który dotychczas był asystentem Phila Jacksona w Lakers. Ten sezon będzie dla Minnesoty eksperymentalny i trudny, ale z pewnością klub ma kilku perspektywicznych zawodników, pieniądze na transfery i nowego GM, Davida Kahna, który ma wizję zespołu na lata. Z roku na rok będzie coraz lepiej.
Oklahoma City Thunder (23-59) Trio Durant – Green – Westbrook (4 debiutant zeszłego sezonu) to wybuchowa mieszanka. Rok temu świetnie w zespół wkomponował się właśnie Russel Westbrook notując 15.3 pkt., 5.3 as. i 4.9 zb. na mecz. OKC w tegorocznym drafcie wybrali z nr 4 Jamesa Hardena, leworęcznego obrońcę, który zapowiada się na solidnego zawodnika. Do zespołu przybyli także Etan Thomas i Kevin Ollie (Timberwolves), James Harden (nr 3 draftu), Byron Mullens (nr 24 draftu), Serge Ibaka, Mike Harris, Tre Kelley, Ryan Bowen i Miachael Ruffin. Odeszli Earl Watson, Chucky Atkins i Damien Wilkins (obaj Wolves). Kluczem do sukcesu jest Kevin Durant, który powinien zaliczyć najlepszy sezon w karierze. Niedawno „Durantula” skończył 21 lat, ale mimo tak młodego wieku jest to już doświadczony zawodnik, który potrafi wziąć odpowiedzialność na swoje barki. Wydaję się jakby cała organizacja OKC dorosła, stała się poważniejsza i bardziej profesjonalna. Trener Scott Brooks potrafił tchnąć w ducha w ten zespół i przestawić mentalność zawodników z „chłopców do bicia” na „walczaków”, którzy mogą wygrać z każdym i wszędzie. Thunder rosną w siłę, ale powoli i systematycznie. Nie będzie wielkiego cudu w małej prowincji w przyszłym sezonie, ale może zapachnieć strefą playoffs. W „Grzmotach” brakuje jeszcze drugiej, doświadczonej i starszej gwiazdy od Duranta, ale będzie problem ze ściągnięciem zawodnika takiego pokroju, ponieważ gwiazdy lubią błyszczeć, a Oklahoma to prowincjonalne miasto... Tak czy inaczej, Thunder z pewnością będą mieli lepszy sezon niż poprzedni i mogą namieszać w rozgrywkach 2009/2010.
Los Angeles Lakers (65-17) Nie od dziś wiadomo, że obronić tytuł jest dwa razy trudniej niż go zdobyć. Każdy zespół będzie grał przeciwko „Jeziorowcom” podwójnie zmotywowany. Kobe, Phil Jackson i management klubu wiedzą o tym, dlatego też Lakers udało się zatrzymać większość zawodników z zeszłego sezonu. Największa zmianą było odejście ze składu Trevora Arizy do Houston Rockets w zamiana za Rona Artesta. Ariza chce sprawdzić się w roli pierwszoplanowej postaci w Rox, zaś Artest od momentu, gdy tylko dowiedział się, że będzie grać w Lakers, wygląda na najszczęśliwszego zawodnika ligi. Początkowo obawiano się konfliktów między Bryantem, a Artestem, co okazało się bzdurą. Padały pytania czy Lakers sami sobie nie strzelili w stopę sprowadzając Artesta i jego skomplikowaną, kontrowersyjną osobowość w szeregi Lakers... W moich oczach transfer jest na plus, a Artest to o niebo lepszy zawodnik niż Ariza. „Ron Ron” jest twardszym graczem, lepszym obrońcą, typowym fajterem, dysponującym większym repertuarem zagrań ofensywnych od Arizy. Wystarczy sobie przypomnieć jak zbladła „Czarna Mamba” w zeszłorocznych playoffach przeciwko Rockets. Skoro Phil Jackson „ujarzmił” kiedyś Rodmana, to miałby sobie nie poradzić teraz z takim Artestem? Poza tym on nie ma mistrzowskiego pierścienia i będzie pierwszym motywatorem dla kolegów, by nie myśleli nawet o osiadaniu na laurach. Natomiast Pau Gasol mimo ciężkiego i długiego sezonu, na pewno będzie pokazywać klasę i po raz kolejny utrze nosa wszystkim tym, którzy uważają go za „soft-playera”. Mam nadzieję, że Andrew Bynum w końcu zaliczy pełne rozgrywki i nie przydarzy mu się żadna poważniejsza kontuzja. Młody środkowy wygląda w pre-season naprawdę świeżo, jest chudszy i szybszy, a także coraz lepiej operuje w polu trzech sekund. Do ekipy Lakers dołączyli dwaj nowi zawodnicy – Tony Gaffney i Thomas Kelati (rookies). Tak to ten Kelati, który grał w Turowie Zgorzelec. Życzę mu sukcesów, choć będzie mu ciężko wywalczyć minuty wśród zastępców Bryanta – Vujacica i Browna. Lakers wyglądają na pewnych siebie, tak jak przystało na mistrzów. Kluczem będzie wysoka intensywność gry, mocniejsza defensywa, w szczególności na obwodzie, a także lepsza deska. Lakers byli dopiero 18 ekipą zeszłego sezonu pod względem zbiórek na własnej tablicy. Podsumowując, Lakers pewnie kroczą po obronę mistrzowskiego tytułu – niech inne zespoły myślą, jak powstrzymać ten marsz.[i][/i]
Phoenix Suns (46-36) Powrót do korzeni, czyli witamy ponownie styl „run&gun” w Arizonie. Całe szczęście, bo zeszłoroczny eksperyment z down-tempo Suns kompletnie nie wypalił. Odszedł Shaq, który mulił tempo gry Phoenix. Jakby na to nie patrzeć, to także dobra wiadomość dla Amar'e Stoudemire'a, który był jakby w cieniu O'Neala. Oczy Amar'e mają się już lepiej, a także jego forma pnie się w górę. Jason Richardson wciąż gra na wysokim poziomie. Do składu przybyli Channing Frye (Blazers), obiecujący i biegający skrzydłowy z Louisville, Earl Clark (nr 14 draftu), Taylor Griffin (rookie) i Dan Dickau. Warto zwrócić uwagę też na Gorana Dragica, który w swoim drugim roku NBA powinien mieć więcej minut gry, choćby ze względu na problemy z plecami Steve'a Nasha. Z drugiej strony nie potrafi on utrzymać takiej intensywności jak „Captain Canada”, co odbije się na stylu gry. Natomiast Frye i Hill będą mieli za zadanie „rozciągnąć” skrzydła Suns. Problem „Słońc” jak zwykle leży w defensywie. Mówiąc kolokwialnie - „wlał, wylał” - trzeba rzucić więcej od przeciwnika, a nie wybronić. Dlatego Phoenix będą mieli problemy z zespołami, które potrafią szybko wracać do obrony. Kolejny ważny czynnik dla ekipy z Arizony to zdrowie. Nash, Hill nie są już młokosami, a Amar'e także musi uważać ze względu na oczy. Poza tym pod koszem brakuje siły i wzrostu, co może położyć się cieniem na zbiórkach. Także ławka nie wygląda zbyt przekonująco: Barbosa – Dragic – Amundson – Dudley – Lopez. Mówiąc krótko, to nie będzie ten sam „run&gun”, co w sezonie 2007/2008, bo brakuje choćby Borisa Diawa, który grał w obronie, z czego napędzały się akcje ofensywne. To będzie połowiczny „run&gun”, na którym Suns daleko nie zajadą - przy „dobrych wiatrach” do I rundy playoffs.
Golden State Warriors (29-53) Serce się kraje, jak się na na to patrzy. Mnóstwo talentów, których od kilku sezonów nikt (czyt. management) nie potrafi wykorzystać. Siła ofensywa tego zespołu wydaje się być nieograniczona, ale obrona, a właściwie jej brak, to już całkiem inna bajka. Jeśli idzie o atak, Warriors zajęli w zeszłym sezonie drugie miejsce pod względem średniej punktowej na mecz, zaraz za Suns. Problem tkwi w rozgrywaniu - Monta Ellis nie potrafi kreować gry partnerom i grać podaniem, woli rzucać i wjeżdżać pod kosz. Ellis to urodzona „dwójka”, a nie PG, ale trener Don Nelson widzi to inaczej...W pierwszej piątce są jeszcze Azubuike – Jackson – Randolph – Biedrins. Warto zwrócić uwagę na 20-letniego Anthony'ego Randolpha, który przy 213 cm wzrostu posiada niesamowitą sprawność fizyczną i operuje piłką co najmniej jak niski skrzydłowy. Niestety, jak całej drużynie, brakuje mu masy...Pod koszem nie ma mięśni, bo Biedrins jest szybki, dobrze zbiera, ale nie jest silny i w starciach z mocniejszymi środkowymi ma małe szanse na dominację. Size w tym zespole robią tylko Ronny Turiaf i Corey Maggetty. W składzie są też całkiem nieźli obrońcy: Jackson, wspomniani Turiaf czy Biedrins, ale są oni zupełnie niewykorzystywani przez Dona Nelsona. W całej organizacji nie ma pomysłu na przyszłość tej drużyny, a ciągłe kłótnie między Stephenem Jacksonem, a Donem Nelsonem, psują i tak już nadszarpniętą chemię w zespole. Podczas tego lata S-Jax został zawieszony za publiczną wypowiedź na łamach magazynu „Dime” o chęci zmiany klubu, za co spotkała go kara w wysokości 25 tys. dolarów. Niedawno Jackson na własną prośbę zrezygnował z roli kapitana zespołu. Co tu zrobić z Warriors? Może sprzedać całą resztę, a zostawić Ellisa, Randolpha i zbudować „Wojowników” od nowa, według z góry ustalonego planu, nie zapominając o defensywie? Dopóki tym zespołem będą rządzić ludzie „bez serca” do gry, a trenerem będzie Nelson, który poza wesołkowatą koszykówką nie widzi innego rodzaju basketu, tak długo Warriors będą jedną ze słabszych drużyn Zachodu, choć potencjał jest co najmniej na PO...
Los Angeles Clippers (19-63) U nich nigdy nie było tak wesoło, jak u sąsiadów w Lakers. Na pewno ten sezon będzie inny, przełomowy, nie tylko z powodu Blake'a Griffina, numero uno tegorocznego draftu. Atletyczny, szybki, pracowity silny skrzydłowy, marzący o tym, aby zmienić obliczę Clippers. Ten zespół to najlepiej zbilansowane połączenie młodości z doświadczeniem. Drugi czynnik wnoszą Marcus Camby i Baron Davis. Natomiast pierwszy stanowią Griffin, Thornton, Eric Gordon i DeAndre Jordan. Pod koszem oprócz Camby'ego jest także niemiecki czołg, Chris Kaman. Do zespołu dołączyli także Sebastian Telfair, Craig Smith, Mark Madsen (wszyscy z Wolves), Rasual Butler (Hornets), i trzech rookies: Taj Grey, Jerel McNeal i wspomniany Griffin. Jeżeli trener Mike Dunleavy rozsądnie będzie rotował składem, tak by nie „zajechać” kontuzjogennego Davisa i Camby'ego, może zrobić się naprawdę ciekawie. Z drugiej strony, nadchodzący rok dla Clippers może okazać się gorzki. Zespół ma bodajże jednego z najgorszych właścicieli ligi, Donalda Sterlinga, i coraz częściej słyszy się o tym, że w Los Angeles zostanie już tylko jeden zespół, sami zgadnijcie który...Poza tym Dunleavy nie jest najbardziej utalentowanym trenerem i rzadko kiedy potrafi w 100% wykorzystać atuty zespołu. Clippers byli dopiero czwartą drużyną od końca pod względem ofensywnym, co na pewno nie jest proporcjonalne do umiejętności strzeleckich zawodników. „Clipps”, podobnie jak Warriors, mają problemy z defensywą i zdrowiem. W przypadku, gdy ze składy wypadnie Kaman lub Camby, to będzie już bardzo ciężko w obronie. Reasumując, przy sporej dawce szczęścia, tytanicznej pracy i zaangażowaniu, Clippers mogą otrzeć się o fazę playoffs. Mimo wszystko, skuszę się na stwierdzenie, że będzie to najlepszy sezon Clippersów od 10 lat.
Falstart Cavs Cavaliers (2-2) rozpoczęli sezon od dwóch porażek, najpierw we własnej hali ulegli Celtics 89:95, by następnego dnia przegrać wyjazdowe spotkanie z Raptors, 101:91. Jest to najsłabszy start ekipy Mike'a Browna od 2004 roku. Cavaliers mają spory problem, ponieważ tylko w niewielkim stopniu przypominają zespół i daleko im do kolektywu. Co się dzieje Panie Brown? Pierwsza kwarta w „Q” Arena przeciwko „Celtom” była wyśmienita w wykonaniu gospodarzy – piekielnie szybki atak, mocna defensywa i zespołowa gra. Wszystko do chwili, kiedy Boston spowolnili grę „Kawalerzystów”, a zespół Browna zaczął grać atak pozycyjny. Parokrotnie koszykarzom z Cleveland zdarzyły się 2-4 minutowe przestoje bez punktów. Cavs mają słaby ball-movement, przez co ułatwiają zadanie rywalom w ustawieniu defensywy. Piłka jest źle rozgrywana przez Mo'Williamsa (4m./tylko 14as.), który rzadko kiedy podaje w tempo i nie potrafi zapanować nad zespołem. Za mało jest także ruchu bez piłki, przez co zagrywki, których jest jak na lekarstwo, wyglądają nieudolnie. Brakuje więcej wspólnej gry między wysokimi zawodnikami Ilgauskas/O'Neal/Varejao, co sprawia, że strefa podkoszowa Cavs wydaje się zbyt statyczna. Duet LeBron–Shaq nie powala na kolana, właściwie można powiedzieć, że dwie gwiazdy nie znalazły jeszcze wspólnego języka. Tragedia zaczyna się, kiedy na ławce rezerwowych usiądzie James a mecz ma utrzymać „drugi garnitur”. Niestety, jest on mocno wyblakły, bo Hickson-Moon-Ilgauskas-Gibson grają poniżej oczekiwań i na razie nie można mówić o wsparciu LeBrona, bo go po prostu nie ma. Wystarczy powiedzieć, że ławka Boston wystrzelała zmienników Cavs 26-10. Widoczny gołym okiem jest brak Delonte Westa, który ma poważne problemy rodzinne, a także ciążą na nim zarzuty posiadania broni, i jak na razie wystąpił w jednym spotkaniu przeciwko Bobcats (90:79 dla Cavs), gdzie zaprezentował się solidnie (13 pkt., 2as. 5/7 FG). W piątek Cavaliers odnieśli wyjazdowe zwycięstwo w Minnesocie 104:87, ale to nie żaden powód do dumy, bo „Leśne Wilki” grają bez kontuzjowanego Kevina Love'a, a Al Jefferson najwyraźniej nie jest jeszcze sobą po ciężkim urazie kolana. Mike Brown nie ma pomysłu jak poskładać rozsypane puzzle w całość, posiada zdecydowanie za małą liczbę zagrywek i wydaje się nie mieć już tak wielkiego wpływu na zespół. Prozaiczny przykład - gdy LeBron ewidentnie popełni błąd np. kroki, niesioną, faul ofensywny, Brown w pierwszej kolejności ma pretensje do sędziów, a nie do LeBrona. Nie widać, żeby 39-letni trener panował nad wulkanem emocji LBJ'a. James będzie bił kolejne indywidualne rekordy, jak choćby ten z otwarcia sezonu, kiedy został najmłodszym zawodnikiem w historii ligi, który przekroczył granicę 13 tys. punktów. Ale czy takie wyczyny doprowadzą Cavaliers choćby do finałów Konferencji?
Zielono mi, właśnie tak... Początek rozgrywek zdecydowanie należy do Celtics (3-0). Dziennikarz współpracujący z NBA, Fran Blinebury, napisał mniej więcej tak: skoro Paul Pierce to „Prawda”, w takim razie KG jest „Różnicą”. Święte słowa. Garnett to brakujący element, który podnosi zespół Celtics z uczestników playoffs do rangi prawdziwych pretendentów o finał ligi. Widać jeszcze, że „Big Ticket” nie gra na 100%, ale sama jego obecność w ataku, a w szczególności w defensywie jest niezastąpiona. Big Trio wraca pełną gębą. Allen obcina się po zasłonach jak szalony, oddając rzuty z niesamowitą szybkością, zaś Pierce podniósł swoją „all-round game” do kwadratu. Niczym klej łączy wszystko Rajan Rondo, który w meczu przeciwko Bulls oddał tylko 2 rzuty z gry, rozdając aż 16 asyst. Natomiast Marquis Daniels i Rasheed Wallace wyglądają, jakby w grali w Bostonie co najmniej od 2 lat. Obydwaj świetnie wkomponowali się w zespół i wnoszą sporo dobrego – Daniels całkiem nieźle radzi sobie w ataku i jest dużym wzmocnieniem na obwodzie. Z kolei „Sheed” oprócz tego, że jest największym motywatorem w zespole zaraz po Garnecie, trafia w ważnych momentach, umiejętnie rozciąga grę i pokazuje klasę na zagraniach pick&pop i pick&roll. Jednak jak na PF spędzającego średnio 20 min. na parkiecie, wynik 4 zb./mecz nie można uznać za satysfakcjonujący. W tym roku Celtics mają bardziej solidną i wyższą ławkę, zaś ofensywa jest płynna i widać, że zawodnicy grają ze sobą już od ponad 2 lat. Celtics stracili na co najmniej 2 miesiące kluczowego zmiennika, Glena Davisa, który złamał sobie kciuk podczas zabawy-bijatyki z kolegą z czasów college'u. Udanie zastępuje go Shelden Williams, który jest wyższy, równie silny i podczas niecałych 20 min. dostarcza średnio 8 pkt. i 7 zb. Celtics są bez wątpienia zespołem najbardziej kompletnym, zbilansowanym, bardzo dobrze zorganizowanym i poukładanym. Za dwa ostatnie czynniki odpowiada głowa i ręka trenerska Doca Rivers, który umiejętnie rotuje składem, tak aby zbytnio nie eksploatować „Wielkiej Trójki”. Allen/Pierce/Garnett spędzają mniej więcej po 30 min. na parkiecie. O sile Celtics stanowi przede wszystkim doskonałe ustawienie zawodników w pomocy, odpowiednio szybka rotacja oraz wzrost pod koszem Wallace'a/Garnetta/Williamsa/Perkinsa, pozwalający Rondo na wysokie krycie „jedynek” rywali, co utrudnia przeciwnikom konstruowanie skutecznych akcji ofensywnych. Doświadczyli tego Bobcats, którzy zdołali rzucić w TD Banknorth Arena zaledwie 59 pkt., co jest najgorszym wynikiem w historii klubu z Charlotte. Baty zebrały także chicagowskie „Byki” (1-1), które stawiły opór tylko przez I kwartę, by w końcu ulec Celtom 118:90.
Nieprzekonywujący Lakers i Spurs Mistrzowie grają wciąż bez Gasola z powodu jego urazu ścięgna udowego. Po ceremonii wręczenia pierścieni mistrzowskich, Lakers (1-1) męczyli się w derbach Los Angeles, zwyciężając Clippers 99:92. Z Mavericks (2-1) już się nie udało wygrać małym nakładem sił i koszykarze z Dallas pokazali, jak grać w obronie przeciwko Lakers (80:94). Po słabym pierwszym meczu, Mavs złapali rytm i zagrali koncertowo w defensywie. W ataku duet Marion-Kidd rozumie się znakomicie, a Nowitzki zalicza średnio 27.5 pkt i 9.5 zb./mecz. Natomiast trio Bynum/Odom/Bryant zagrało słabo, w sumie 44 pkt. na 17/43 FG, 22 zb. i tylko 1 przechwyt. Lakers zagrali na 39% skuteczności, mieli 19 strat, z czego kilka w najważniejszych momentach. Obrona Lakers przypominała ser szwajcarski, pozwalając koszykarzom Dallas 32-krotnie stanąć na linii rzutów wolnych. Mavs prowadzili nawet już 22 pkt. w Staples Center. „Powinniśmy zwrócić pieniądze naszym fanom. Za każdym razem, kiedy łapaliśmy moment, nagle strzelaliśmy sobie sami we własną stopę”, powiedział po spotkaniu zniesmaczony Phil Jackson. Na pochwałę zasługuje wchodzący z ławki Shannon Brown, który wyraźnie daje kopa grze Lakers i dzięki swojej dynamice na stałe zadomowi się w najlepszych akcjach tygodnia. Natomiast Spurs (2-1) ograli Hornets i Kings, ale dali się zaskoczyć groźnym Bulls. Dla „Ostróg” był to mecz back-to-back i było widać, że ekipie Popovicha brakuje energii. W pierwszej połowie „Byki” zdobyły 19 pkt. po zbiórkach w ataku, a San Antonio poległo na desce, przegrywając w tym elemencie 52-44. Trochę zawodzi Richard Jefferson, który w dwóch pierwszych meczach rzucił 5 i 9 pkt., zaliczając dopiero 27 „oczek” przeciwko Kings. Jednak RJ umiejętnie ściąga na siebie obrońców i oddaje piłkę wolnym partnerom, co na pewno można zaliczyć in-plus. „Ostrogi” będą miały ciężkie przeprawy w meczach back-to-back oraz z zespołami energicznymi, wyróżniających się dużą intensywnością gry i agresywną obroną.
O kim warto wspomnieć? Brandon Jennings, rozgrywający Milwaukee Bucks, prezentuje się najlepiej spośród wszystkich pierwszoroczniaków i już stał się pierwszoplanową postacią swojego zespołu. W swoim debiutanckim meczu przeciwko 76ers (99:86 dla Philly) zaliczył prawie triple-double, notując 17 pkt./9 zb./9as. W drugim meczu przed własną publicznością, Jennings poprowadził Bucks do zwycięstwa nad Pistons 96:85, rzucając 16 z 24 pkt. w III kwarcie, odwracając tym samym losy całego spotkania. Warto zwrócić uwagę na Bulls, którzy świetnie grają w obronie, mają wysoki, energiczny skład i wyglądają, jakby brali garściami doświadczenie i pewność siebie od Brada Millera. W tym sezonie Kirk Hinrich będzie robić profesórę z defensywy. Ku zaskoczeniu ekspertów, dobrze prezentują się Miami Heat, gdzie Wade dostał wsparcie w osobie Jermaine'a O'Neala, który po raz pierwszy od grudnia 2007 roku zaliczył dwa mecze z rzędu notując +20 pkt. i +10 zb. Pomimo braku Jamisona, Wizards grają solidnie (2-1), a Gilbert Arenas naprawdę wrócił i jest głodny zwycięstw. Penetruje, rzuca „trójki” jak z automatu, wymusza przewinienia, rozdaje asysty i ciągle odpowiada jednym zdaniem na pytania dziennikarzy, a jeszcze kilka miesięcy temu wyżywał się na swoim blogu. Niech nikogo nie zmyli bilans Clippers'ów, 0-4, bo Davis i spółka mają duży talent trzymając się rywala przez całe spotkanie na 3-5 pkt. i są dosłownie o centymetry od zwycięstwa... O brakujące centymetry kontuzjowanego Blake'a Griffina (pęknięta rzepka, przerwa od 6-8 tygodni). Nuggets są najbardziej agresywnym i energicznym zespołem ligi, a Carmelo Anthony w dwóch meczach rzucił 30 i 41 pkt., zaliczając jak dotychczas najlepszy dunk sezonu nad Paulem Milsapem w zwycięskim meczu z Utah Jazz (114-105). Oklahoma City Thunder (2-0) jadą na barkach Kevina Duranta, co jak dotychczas doprowadziło ich do najlepszego startu sezonu od 2003 roku, kiedy jeszcze zespół znajdował się w Seattle.