Czas: ok. 19
Miejsce: szkolne boisko
Uczestnicy: 14 chłopaków (wiek 9-17 lat) i policjant (nie na służbie) mieszka w domu nauczycielskim, położonym 20 metrów od boiska, bez ogrodzenia.
Przerwa w meczu, wszyscy siedzimy sobie za linią boiska, w miejscu położonym bliżej domu naucz. ale za pustakami, nawet nikt tego nie widział.
Podchodzi pies, w koszulce i spodenkach. Zadaje pytanie, komu przeszkadzał sznurek (od prania)...pranie wywiesza 30 cm za końcową linią boiska. Chłopak nawet o tym nie wiedziałem, podpierał się na sznurku, bez żadnej szkody, wisiał jak zawsze. Pies dał mu "rady" jak postępować i żeby sobie laskę wyskubał.
Chwila ciszy, siedzimy na ziemi... zakaszlałem (pracuje w kurzu, i często muszę odkaszleć). Pies na to wjazd na mnie, siedząc po turecku wyrwał mnie za koszulkę, chwytając za szyję, w sekundę sprowadził do pionu. Obezwładniony i oszołomiony nie wiedząc co robić nie mogłem się wyrwać. Gościu "prowadzi" mnie do płotu po jakiś ostrych chaszczach traktując jak śmiecia...tak się wtedy czułem. Wreszcie "rzuca" mnie, co miało znaczyć wypuszczenie.
Pokazuje granice boiska i do nas spierdalać stąd, spierdalać z tymi rowerami.
Przy okazji mówi do mnie, że wczoraj coś mi mówił, a mnie nawet wczoraj na boisku nie było wcześniej, przyjechałem znaczenie później, o niczym nie słyszałem.
Dalej trwa rozmowa, pytam co ma do mnie, ja mu nic nie robię, ocb gościu, on odpowiada "chcesz przyrobić, zajebać ci?" i tak kilka razy, kiedy ja go o coś pytam. Nie odmawiam, w podświadomości niech mi zajebie, zrobię obdukcje i go "udupie- w tym kraju chyba jednak niemożliwe".
Po mordzie nie dostałem, gościu poszedł.
Gra z nami jego syn (ułomny), został koło boiska, nikt go nie lubi, a ja mu tylko przekazałem to co myślę, o jego ojcu : "pierdolona szmata, jebany pies" na koniec dodając: wypierdalaj do domu, powiedz to wszystko tatusiowi.
Ślady po spotkaniu małe: zadrapanie na szyi, przedarcie, można powiedzieć do krwi (małe).
Jutro jadę do pana policjanta od naszego regionu, ponoć spoko gościu, zgłoszę zawiadomienie o naruszenie nietykalności osobistej oraz oskarżenie o groźby jakie słał pod moim adresem.
Poza tym pogadam z radnym, kimś z gminy itp... ten gościu mieszka tam za FREE! I robi jakieś problemy.. to moi starzy pracują na jego mieszkanko. Dom należy do gminy.
Wielu zapyta czemu nie stawiłem mu czoła...
Mam 180 cm. i ważę 60 kg...on jest wyższy i waży ok. 150 kilgoramów...bagatela. Może posłałbym sztuke ale co by to dało, nic by go nie ruszyło a jeszcze by mnie mógł poważnie udupić.
Koledzy nie pomogli bo wszyscy młodsi, jeden z mojego roku. Każdy siedział cicho...
A propos jego żona była moją wychowawczynią w klasie 1-3... przez całą podstawówkę byłem najlepszym uczniem szkoły

dawne czasy

CO zrobilibyście na moim miejscu.
Wybicie okna itp. nie wchodzi w grę... byłaby skapa, już kiedyś groził kumplowi swoimi wtykami, że mu może wjazd na chatę zrobić.
Co zrobiłbyś na moim miejscu?
Wiem, że się nie popisałem ale cóż, byłem lekko w szoku
