niby nic, a jednak bardzo dużo i bardzo mocno... jak to można tak nagle wejść do ogrodu pełnego krętych ścieżek i co najgorsze nie umieć znaleźć tej właściwej drogi...
gdy już myślisz, że jesteś blisko wyjścia i spotkasz ją tam to znowu widzisz ślepą uliczkę... a każdy kolejny dzień tej wędrówki przysparza Ci ból i cierpienie, nigdy byś nie przypuszczał, że taka wędrówka i pogoń za nią może być taka dręcząca dla Twojej duszy...
w ogrodzie są też miejsca w których się z nią widzisz, jesteście bardzo blisko siebie lecz między wami ogromna przeszkoda, którą chcesz ale nie możesz i nie wiesz jak pokonać... ale próbujesz, walczysz, starasz się, fakt trochę nie udolnie, trzeba powiedzieć, że ona za bardzo ci w tej walce nie pomaga... starasz się wejść na ten płot i dzwonisz do niej... jesteś prawie na samej górze, bo zgodziła się na spotkanie... jednak wiesz, że w każdym momencie możesz spaść i dlatego czujesz niepokój... wspinasz się, chciałbyś tak bardzo żeby ona też tak chciała... następnego dnia coś się dzieje, spadasz i już się nie spotkacie, znowu pozostaje tylko obcy kontakt i czujesz złość, frustrację i rozczarowanie... wiesz, że gdy minie burza będziesz musiał spróbować znowu, ale czy starczy sił...
więc idziesz dalej szukając wyjścia, jednak jedyne co napotykasz to kolejne takie przeszkody, gdzie możesz ją tylko zobaczyć i chwilę porozmawiać, przy towarzystwie tego wielkiego muru, który was dzieli... albo ślepe uliczki, które nakazują się cofnąć i szukać od nowa...